niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 1

Beznadzieja-to jedno słowo,które mam na myśli w każdy poniedziałek i czwartek,kiedy siedzę na zajęciach,które powinnam kochać nad życie,ale jest jeden duży problem.Mianowicie nasz kochany pan instruktor. Shawn Camp.Tak,Shawn Camp,jeżeli byłabym taka płytka jak reszta dziewczyn w moim wieku powinnam śledzić każdy jego krok,mieć powyklejany pokój w jego zdjęciach,a na telefonie multum jego piosenek i portretów.Wszyscy widzą w nim Boga,idealnego chłoptasia niezdolnego do żadnego błędu,a ja?
Ja widzę w nim lalusia,który trochę się pogubił w życiu i skończył jako marionetka showbiznesu.No dobra,tańczyć umie,ale nie robi tego od serca.Dzisiaj ubrany w podkoszulek z napisem "C.A.M.P" tylko jeszcze bardziej się pogrążył.Jestem jedyną dziewczyną w sali,która nie czeka na to,aż ujrzę jego ,,boskie" (hahaha) ciało bez tej koszulki.Skupiam się na zajęciach,które wreszcie mogą się rozpocząć,ściągam bluzę i daje napatrzeć się ludziom na moją bluzkę z napisem ,,Dance Motherfucker" i zaczynam od podstawowych ćwiczeń.Reszta dnia mija jakoś pod okiem instruktora.
Nie mówię,że miałam piękne dzieciństwo,ale nie lubię mówić o sobie.Ojca nie ma z nami,ponieważ ma problemy z alkoholem.Moja mama to twarda babka i nie dała się wykorzystywać takiego facetowi.Moja siostra Olivia jest wspaniała,ale bardzo się różnimy. To ona dostała więcej urody.Ale to nie znaczy,że jest głupiutką laleczką.Ma łeb na karku i nie raz wyciągała mnie z niejednych problemów. Z mamą obie dogadujemy się świetnie i to jest wspaniałe.Dwie osoby,które potrafią do mnie dotrzeć. Poza tym wszędzie chodzę sama.W szkole siedzę sama.Wtapiam się w tłum.Uczę się w miarę dobrze,nie tak jak Olivia ale mi wystarcza.Moja mama śmieje się,że powinnam być zazdrosna,że mam tak idealną siostrę,ale ja nie czuję nic takiego jak zazdrość.I to chyba dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz