niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 14

Olivia wróciła z Charliem po jakiejś godzinie w troche lepszym humorze.
-Sister?
-Camila przepraszam. Powinnam być z tobą a nie uciec.
-Już dobrze.
-A więc, co teraz?
-Czekamy. My nic nie możemy zrobić samemu.
Olivia zestchnęła i usiadła. Zauważyłam trochę zmian w jej wyglądzie. Miała lekko podczerwienione podkrążone oczy i twarz bledszą niż zazwyczaj. Siostra poszła do pokoju,a ja usiadłam między Charliem a Nathanem. Po kilku minutach do mieszkania wpadł Leondre.
-Charlie! Charlie!
-Co jest młody?
-Dzwonił Cowell.
Nathan  i Charlie nagle poderwali się z kanapy,a ja jak zwykle nie miałam pojęcia a kogo chodzi.
-I co!? Co?
-Mamy mini-trasę!
Charlie zaczął się cieszyć jak opętany. Wyściskał mnie i Nathana a Leo omało nie udusił.
-Wreszcie po tylu miesiącach wysiłku.
-Simon powiedział,że Stay Young powoli staje się hitem!
Po tym zdaniu oboje spojrzeli na mnie i spowrotem mnie przytulali i całowali w policzek.
-To wszystko dzięki tobie! Camila dziękuje.
Leo wyglądał tak słodko. Tak uroczo świeciły mu się oczka. Charlie miał minę jakby nagle sobie o czymś przypomniał.
-Pojedź z nami.
-Że co?
-No pojedź z nami w trasę.
-Nie,nie,nie.
Wtedy mi samej przyszedł do głowy pewien pomysł. Poprosiłam Charliego na stronę.
-Charl słuchaj. Ja nie mogę jechać,ale dziękuje że w ogóle o mnie pomyślałeś. Ale wiem kto może jechać na moje miejsce.
-Serio?  Kto?
-Olivia.

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 13

Błąkałam się po mieście nie mając pojęcia co się ze mną dzieje.Niby jestem twarda,tak uczyła mnie mama,a teraz?Czuję się jak mała dziewczynka w wielkim mieście.Mam w głowie natłok myśli,wszystko się kręci i nie mogę złapać powietrza.Czuje,że mdleję.
-Camila?!
To znowu on.Łapie mnie w ostatnim momencie.
-Co ty jesteś moim aniołem stróżem?
-Jeżeli chcesz możesz mi tak mówić.
Podnosi mnie i sadza na ławce.
-Czemu stamtąd uciekłaś?
-Nie chce o tym mówić,nie pójdę tam.Mogę im zeznać przez telefon.
-Już nie będziesz musiała.
-Jak to?
-Ja zeznałem.W sumie dużo mi mówiłaś o swojej mamie i tyle wystarczyło.Mają zacząć jej szukać.
Rzuciłam się na niego.Byłam taka szczęśliwa.Ten człowiek spadł mi z nieba.
-Już dobrze,dobrze.
-Oh,przepraszam.Nie jestem dzisiaj sobą.
-Ale mi to pasowało,możesz kontynuować.
-Eh daj spokój.Au ała
-Co jest?
-Noga.
-No tak.W gipsie uciekała przez pół miasta i się dziwi,że ją noga boli.Daj rękę,pomogę ci.
Powoli zaprowadził mnie do samochodu i pojechaliśmy do domu.
-Hej mamo!
-Cześć synku.Hej Camila.
-Dzień dobry.
-I co?
-Nie ma jej.Zgłosiliśmy jej zaginięcie na policję.
Chciałam pani Anne wyjaśnić więcej,ale w drzwiach stanęła Olivia.
-Co?
-Olivia...Olivia czekaj!
Obeszła mnie i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami.Zaraz za nią wybiegł Charlie.
-Charlie?
-Hm?
-Pomóż...
-Jasne,już lecę.
Czułam się fatalnie.Czułam,że rozpada się cała moja rodzina.I czułam,że to moja wina.Gdybym wtedy nie uciekła,ona by została.Moja mama dalej byłaby w domu.Przy nas.

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 12

-To,co robimy?
-Nie wiem,gdzie ona może być...
-Chodź.
-Gdzie?
-Na policję,a gdzie?
Nie byłam przekonana,że policja może nam pomóc,bo w sumie w Los Angeles co chwilę ktoś znika,a potem wraca za kilka dni i policja nie robi sobie z tego wielkiego problemu.Czasami nawet nie zapisuje tylko od razu odsyła bliską osobę do domu mówiąc,że wszystko będzie dobrze.Nathan obiecał mi,że tym razem tak nie będzie.Nie wiem co miał na myśli,ale w tym momencie nie potrafiłam myśleć o niczym.
-Dzień dobry,czy jest dzisiaj w pracy James?
-O witaj Shawn.Oczywiście już go wołam.
-O co chodzi?Czemu cię tu znają?
-Spokojnie nie miałem do tej pory problemów z prawem.Pracuje tu brat mojej mamy.
Po kilku minutach wyszedł do nas około 30letni wysoki,zielonooki mężczyzna.Przywitał się z Nathanem mocnym,męskim uściskiem a mi podał ręke.
-Cześć młody,dobrze cię widzieć.Co u Anne?
-U mamy wszystko dobrze,mamy pewną sprawę do ciebie.
-Jaką?
-To jest Camila i chcemy zgłosić zaginięcie jej mamy.
-Witaj Camila,pozwolisz,że pójdziemy do pokoju przesłuchań,żebyś tam opowiedziała mi wszystko co będzie nam potrzebne do odnalezienia twojej mamy?
Pokój przesłuchań.Nie ma mowy.Wolę szukać mamy na własną ręke.
-Aaa..a nie możemy porozmawiać tutaj?
Już czułam po kolei każdą następną kropelkę potu pojawiającą się na moim czole.
-Takie mamy przepisy.Jeżeli chcesz,żeby ta sprawa była brana na poważnie.
-No...no dobrze.
Szłam między Jamesem a Nathanem i z każdej strony szukałam drogi ucieczki.Potem próbowałam się uspokoić.Wejdziesz,powiesz i wybiegniesz stamtąd zapominając o wszystkim.Po pary minutach znaleźliśmy się przed metalowymi drzwiami.James je otworzył,a moim oczom ukazał się ten sam widok co 10 lat temu.Krzesło,obok duże,żelazne biurko przykręcone do podłogi,szafy pełne kartotek.Stanęłam jak wryta i zaczęłam przecząco kręcić głową.
-Cam?Cam co się dzieje?
-Camila?Wejdź do środka,usiądziesz to dam ci wody.
-Nie.
Widziałam ich przerażane twarze.Nie wiedzieli co się ze mną dzieje,ale ja wiedziałam.
-Camila?
-Nie!
Byłam taka sparaliżowana,że nawet nie czułam bólu zagipsowanej nogi,gdy biegłam przed siebie.Chciałam być po prostu jak najdalej od tego miejsca.Nigdy już tam nie wejdę.Tak mówiła mama.Nigdy już nie zobaczysz tego pokoju córeczko.Czego znowu mnie okłamała?

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 11

Wypisali mnie ze szpitala.Czuję się jednocześnie wolna ,bo nie leżę uwiązana w łóżku szpitalnym,a z drugiej strony mam na nodze gips,który bardzo utrudnia życie.Ale uwzięłam się i postanowiłam,że pójdę dzisiaj do domu i zobaczę o co chodzi z nieobecnością mamy.
-Poczekaj,podwiozę cię.
-Ale niby gdzie?
-Myślisz,że nie wiem?
W 10 minut znalazłam się pod moim domem.Na zewnątrz wszystko wyglądało bez zmian.
-Może mi zejść tutaj kilka godzin,więc zadzwonię po ciebie.
-Okej,uważaj na siebie.
-Jasne.
Powoli przykuśtykałam do drzwi.Były otwarte,a mama powinna być o tej godzinie w pracy.Ciekawie się zaczyna.Powoli weszłam do środka.
-Mamo?
Odpowiedziała mi cisza.Przez gips sprawdzenie całego domu zajęło mi jakieś 40 minut.Dom był pusty.Żadnej kartki z informacją kiedy wróci,nic.Uznałam,że poczekam na nią do 14,bo wtedy powinna wrócić z pracy.Mijały kolejne godziny...
14:30 dom nadal był pusty.Wzięłam komórkę i zadzwoniłam do pracy.
-Słucham?
-Dzień dobry z tej strony Camila Thompson.
-O witaj,Camila.W czym ci mogę pomóc?
-Hej Helen.Mam pytanie czy moja mama była dzisiaj w pracy?
-Niestety,ale mam informacje,że twoja mama wzięła sobie urlop na żądanie na czas nieokreślony,od poniedziałku nie było jej w firmie.
-Na prawdę?
-Tak,a czy coś się stało?
-Nie...nie zupełnie.Dziękuje Helen.Do widzenia.
-Papa Camila,trzymaj się.
Urlop na żądanie.Na pewno coś się stało.I co mam teraz zrobić?
-Nathan,przyjedź tu.
-Jasne.Będę za moment.

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 10

Nathan tak jakby wygonił mojego ojca ze szpitala,ale cały czas potem męczyło mnie czemu przyszedł on a nie mama.Od Olivii dowiedziałam się,że mama nie odbiera telefonów.Nie chciałam straszyć małej,ale miałam przeczucie,że coś jest nie tak,a ojciec ma coś z tym wspólnego. Lekarz powiedział,że to cud,że z głową nic się nie stało,bo jak się potem dowiedziałam potrąciła mnie ciężarówka, a ja nie miałam nawet wstrząśnienia mózgu.Inny problem polega na tym,że mam złamaną lewą nogę i przez 2 miesiące nie będę mogła tańczyć.
-I tak nikt ci nie dorównuje z grupy.
-Przestań się podlizywać.
-Jakoś muszę.
Nathan spędza w szpitalu codziennie mnóstwo czasu.Aż tak mnie lubi?Nie wiem sama co do niego czuje.Rzeczywiście zaintonował mi,ale nadal widzę w nim kroplę rozpieszczonego bachora.
-Przynieść ci coś?
Wtedy do sali weszła Olivia.Ona myśli,że nie zauważyłam jak w progu puściła rękę Charliego.Wyglądają tak słodko razem.
-Siostra jak tam?
-Bywało lepiej,wiecie kiedy mnie stąd wypuszczą?
-Lekarz mówił,że jeżeli jutrzejsze wyniki z krwi będą dobre,to jutro.
-Yeah.Mam już dość szpitalnego jedzenia.Ohyda.
Nathan z Charliem pojechali,a ja zostałam sama z Olivią.
-Co z mamą?
-Próbowałam dzisiaj dzwonić,ale nic.Zero.Boję się o nią.
-Ej nic jej nie jest.Nasza mama jest twardą babką.
Sama nie wierze w to co mówię,ale co mam jej innego powiedzieć?Jak tylko wyjdę do domu pójdę tam i zobaczę o co chodzi,bo nie raz uciekałam z domu,a ona za każdym razem mi wybaczała.

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 9

-Cam?Camila?
Powoli otworzyłam oczy i poczułam ogromny ból głowy i nogi.A przed sobą zobaczyłam Leo.
-Co...
-Ciii.Potrącił cię samochód.Lekarze robią ci potrzebne badania.
Byłam taka bezsilna.Wszystko mnie bolało,nie potrafiłam nawet otworzyć ust.Ostatnie co pamiętam to Nathana otoczonego przez tłum dziewczyn.
-Gdzie..gdzie.Olivia.
-Olivia i Charlie zaraz tu będą,a Nathan rozmawia z lekarzem.
Zamknęłam powieki,żeby dać znać młodemu,że zrozumiałam.Potem usnęłam na dobre kilka godzin.
Kiedy się obudziłam ból był już mniejszy,mogłam swobodnie mówić i poruszyć głową.Tym razem przy łóżku szpitalnym siedział Nathan.Miał spuszczoną głowę i tak jakby przed chwilą płakał.Pogłaskałam go po włosach.
-Camila.Jezu.Tak się bałem.Przepraszam,to moja wina.Myslałem,że przejdziemy spokojnie przez miasto,nie sądziłem,że one tam będą.Chciałem iść z tobą na normalny spacer.Wszystko zchraniłem.
Dopiero w tym momencie zobaczyłam w nim człowieka.Który tak samo jak ja cierpi,śmieje się i żałuje.Teraz to mi popłynęły łzy.Powolnym ruchem ściągnęłam maskę tlenową z twarzy.
-To nie twoja wina,mogłam poczekać na ciebie,ale to nie dla mnie.Ja nie żyję w twoim świecie.Nie jestem przyzwyczajona do tego....,że nagle na ulicy podbiegają do mnie obcy ludzie.
-Dlatego przepraszam,że cię w to wciągnąłem.
-Gdzie jest Olivia?
-Kiedy przyjechała spałaś,więc Charlie zabrał ją do domu.Mam zadzwonić do niej jak lekarz przyniesie wyniki badań.
-A Leo?
-Leo siedzi w kawiarence.
-A wcale,że nie.
W drzwiach stanął Leondre niosąc dwa kawałki szarlotki.
-Cam?
-Co jest?
-Jakiś pan się o ciebie pytał.Stoi za drzwiami.Nie wiem kto to.Nie przedstawił się.
Nathan spojrzał na mnie a ja na niego.Kto to?Nathan wstał i poszedł otworzyć drzwi.Za chwilę wrócił.
-Jakiś Danny Thompson?
On tu przyszedł..Dopiero teraz uświadomiłam sobie,że nie ma przy mnie mamy.Czy jest na nas taka zła,że uciekłyśmy,że mnie nie odwiedziła?Czego on tu chce.
-Nie.Nie.Nie!
-Ale kto to jest,że mam go nie wpuszczać?
-Mój ojciec.

czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 8

O 11 rano obudziło mnie krzątanie się  Olivii po pokoju.
-Ej młoda,co ty tam szukasz?
-Czegoś co mogę założyć.
-A gdzie ty się wybierasz?
-Do kina z Charlim
-A okej.
Poleżałam chwilę i dopiero to do mnie dotarło.
-Co?! Zaraz...jak to?!
-Charlie zaprosił mnie na spacer i do kina.
Odwróciła się do mnie i ujrzałam jej ogromny uśmiech.Ona się na prawdę zakochała.To takie słodkie patrzeć jak twoja siostra znajduje miłość życia.A Charlie wydaję się całkiem okej.
-To super!
-Wiem a teraz mi pomóż.
Po godzinnym przerzucaniu zawartości szafy postawiłyśmy na taki zestaw:
-Ślicznotka,ślicznotką pozostanie.
-Daj spokój.
*Puk,puk*
-Co tam?
-To ja Nathan mogę wejść?
-Oczywiście.
No no czeka mnie dzień niespodzianek.W drzwiach stanął Nathan z tacą pełną jedzenia.
-Wiem,że Olivia już jadła,ale ty Cam nie.A dzisiaj zajęcia,musisz nabrać energii.
-Eh nie rób takiej miny,bo mi psujesz apetyt.
-O 13 zbiórka na dole,okej?
-Jasne szefie.
Wyszedł i od razu poczułam na sobie wzrok Olivii.Zabrałam się za kanapkę z sałatą i pomidorem.
-No co?
-Czemu nie dasz mu szansy?
-Ale na co?Na zrobienie mi śniadania?
-Podobasz mu się,nie widzisz tego.
-Słuchaj,on jest wielką gwiazdką,a ja nie szukam wakacyjnej przygody.
Olivia przewróciła oczami i poszła poprawić włosy.
Po śniadaniu ubrałam się i punkt 13 stawiłam się na dole.
-Punktualnie.
-No a jak.To jedziemy?
-A może się przejdziemy?Studio jest blisko.
-A paparazi,dziennikarze i fanki?
-Myslę,że dasz sobie z nimi radę.
-Em no okej,to spacer.
Kiedy wyszliśmy od razu pojawiło się kilka dziewczyn z telefonami,błagając o autograf i zdjęcie.Potem zebrała się ich całkiem spora gromadka.Uznałam,że to nie dla mnie i po prostu poszłam dalej nie czekając na niego.Byłam mega wkurzona,bo wiedział,że tak to się skończy.Szłam i szłam,aż poczułam ostry ból w klatce piersiowej i zemdlałam.Ostatnie co usłyszałam to pisk opon.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 7

-To my może was zostawimy?
-E..co? Nie no przyszedłem tu żeby nagrać naszą piosenkę tak?
-Leo jedziemy z tym?
-Jasnem!
Oboje weszli do pomieszczenia dźwiękoszczelnego,a my we trójkę zasiedliśmy po stronie tych różnych przycisków i...tego wszystkiego co pierwszy raz widziałam na oczy.
I tak chłopcy stworzyli wspaniałą piosenkę:















Po tych kilku minutach wyszli z pokoju,a Leo się na mnie rzucił.
-Dziękuje!Dziękuje to jest chyba moja,a raczej nasza najlepsza piosenka.
-Hahah dziękuje.Ciesze się,że pomogłam.
Charlie do mnie podszedł i mocno uścisnął rękę.
-No,masz talent.
-Eee nie.Jestem całkiem amuzyczna.
-Wątpie.
Chłopcy poszli a ja i Olivia poszłyśmy poszukać mamy Nathana,bo w końcu trzeba się jakoś ogarnąć i zwinąć stąd.
Znalazłyśmy ją w kuchni.
-Proszę pani?
-Tak kochanie?
-Bo my się spakujemy i nie będziemy przeszkadzać.
-CO?! Nawet nie ma takiej opcji.I gdzie się podziejecie?
-Nie raz spałam w ośrodku.Poradzimy sobie.
-Nie ma takiej opcji.
-Ale...
-Koniec dyskusji.Nie bede dzwoniła do waszej mamy bo jesteście prawie dorosłe i mam nadzieje,że wiecie co robicie.A teraz sio na góre. Zorganizowałam wam pokój gościnny.
-Jest pani kochana.
-Wiem wiem dziękuje.
Więc postanowione,zostajemy tu.W sobotę wymskę się stąd i pójdę do domu pogadać z mamą a do tego czasu niech sobie przemyśli.Napiszę jej tylko sms,żeby nie zaczęła mnie i Olivii szukać policja.
"Jesteśmy bezpieczne.Nocujemy u Shawna.Przemyśl wszystko."
Całe popołudnie zajeło nam przywyknięcie do "nowego pokoju".
-Ej a ten Charlie to...
-Spodobał ci się?
-Nom. Jest taki słodki i kulturalny.I śpiewa.
-Idealna partia?
-A żebyś wiedziała.
-Pozwalam ci się z nim spotykać.
-Co ma znaczyć to pozwalasz?
-Jestem twoją siostrą.Jak ktoś cię zrani ja zranię jego.
-Kocham cie siostra wiesz?
-Wiem.