piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 12

-To,co robimy?
-Nie wiem,gdzie ona może być...
-Chodź.
-Gdzie?
-Na policję,a gdzie?
Nie byłam przekonana,że policja może nam pomóc,bo w sumie w Los Angeles co chwilę ktoś znika,a potem wraca za kilka dni i policja nie robi sobie z tego wielkiego problemu.Czasami nawet nie zapisuje tylko od razu odsyła bliską osobę do domu mówiąc,że wszystko będzie dobrze.Nathan obiecał mi,że tym razem tak nie będzie.Nie wiem co miał na myśli,ale w tym momencie nie potrafiłam myśleć o niczym.
-Dzień dobry,czy jest dzisiaj w pracy James?
-O witaj Shawn.Oczywiście już go wołam.
-O co chodzi?Czemu cię tu znają?
-Spokojnie nie miałem do tej pory problemów z prawem.Pracuje tu brat mojej mamy.
Po kilku minutach wyszedł do nas około 30letni wysoki,zielonooki mężczyzna.Przywitał się z Nathanem mocnym,męskim uściskiem a mi podał ręke.
-Cześć młody,dobrze cię widzieć.Co u Anne?
-U mamy wszystko dobrze,mamy pewną sprawę do ciebie.
-Jaką?
-To jest Camila i chcemy zgłosić zaginięcie jej mamy.
-Witaj Camila,pozwolisz,że pójdziemy do pokoju przesłuchań,żebyś tam opowiedziała mi wszystko co będzie nam potrzebne do odnalezienia twojej mamy?
Pokój przesłuchań.Nie ma mowy.Wolę szukać mamy na własną ręke.
-Aaa..a nie możemy porozmawiać tutaj?
Już czułam po kolei każdą następną kropelkę potu pojawiającą się na moim czole.
-Takie mamy przepisy.Jeżeli chcesz,żeby ta sprawa była brana na poważnie.
-No...no dobrze.
Szłam między Jamesem a Nathanem i z każdej strony szukałam drogi ucieczki.Potem próbowałam się uspokoić.Wejdziesz,powiesz i wybiegniesz stamtąd zapominając o wszystkim.Po pary minutach znaleźliśmy się przed metalowymi drzwiami.James je otworzył,a moim oczom ukazał się ten sam widok co 10 lat temu.Krzesło,obok duże,żelazne biurko przykręcone do podłogi,szafy pełne kartotek.Stanęłam jak wryta i zaczęłam przecząco kręcić głową.
-Cam?Cam co się dzieje?
-Camila?Wejdź do środka,usiądziesz to dam ci wody.
-Nie.
Widziałam ich przerażane twarze.Nie wiedzieli co się ze mną dzieje,ale ja wiedziałam.
-Camila?
-Nie!
Byłam taka sparaliżowana,że nawet nie czułam bólu zagipsowanej nogi,gdy biegłam przed siebie.Chciałam być po prostu jak najdalej od tego miejsca.Nigdy już tam nie wejdę.Tak mówiła mama.Nigdy już nie zobaczysz tego pokoju córeczko.Czego znowu mnie okłamała?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz